sobota, 19 maja 2012

Rozdział I


1

-Czy już kiedyś mówiłam Ci ,że nigdy Ci tego nie wybaczę?
-Ojjj nie marudź Agnes – zaśmiała się moja przyjaciółka- wybacz ale jeśli nie zdam tej matmy to rodzice uziemią mnie na 3 lata , przepraszam ale pamiętaj ,że mnie kochasz – zachichotała
-Nawet nie wiesz jak bardzo się stresuje… - mruknęłam przeszukując  kolejne wieszaki – A na dodatek w tych sklepach nie ma nic ciekaw… - moje zdanie przerwał krzyk przyjaciółki
-Tak.! Mamo daj spokój.! Tak uczę się matmy.! Ugh.! Już jestem Ag , sorry … Chyba sama słyszałaś
-Tak, tak – uśmiechnęłam się pod nosem wyciągając jedną bluzkę  i oglądając ją na około – To wkuwaj zgredzie , ja kończę bo muszę się w końcu na coś zdecydować, buziaki – rozłączyłyśmy się i gdy tylko się obróciłam wpadłam prosto w klatkę piersiową jakiegoś faceta. Ładnie pachnącego faceta.
-Ojej.. Przepraszam bardzo – zaczęłam od razu zmieszana
-Ależ to ja przepraszam – brunet uśmiechnął się szarmancko. Oczy. Ojezulku. Jego OCZY! Można w nich utonąć… Nie pogardziłabym taką śmiercią. O boże! Agnes o czym ty myślisz dziewczyno! Nagle chłopak odsunął się tym samym robiąc mi miejsce do przejścia , a więc byłam zmuszona oderwać od niego oczy . Biorąc głęboki oddech, ostatni raz czując jego piękny perfum ruszyłam na dalsze poszukiwanie jakiegoś odpowiedniego stroju na jutrzejsze wydarzenie.
Gdy wreszcie trafiłam na piękną koronkową sukienkę razem jeszcze ze spodniami i koszulką ruszyłam do przymierzalni . Gdy tylko zamknęłam drzwiczki, rozbrzmiał mój dzwonek. Ustawiony tylko na jedną osobę
-Dziewczyno miałaś się uczyć.! Ja za ciebie tej matmy nie zdam.! – warknęłam odbierając – trzeba było iść ze mną.!
-Ale mi się już tak nie chcę!- zachichotałyśmy
-Idź ty wredny leniu! –  rozłączyłam się wzdychając  , gdy wreszcie wcisnęłam się w spodnie i koszulkę wyszłam z przymierzalni, by przejrzeć się w większym lustrze . Tam przeglądał się w lustrze napotkany wcześniej chłopak. Uśmiechnęliśmy się do siebie w odbiciu. Okręciłam się wokół własnej osi zginając głowę w tą i tamtą by zobaczyć jak na mnie leżą owe ciuchy . Brunet się zaśmiał i powiedział
-No ładnie, ładnie – odwrócił głowę w moją stronę i się uśmiechnął
-Dziękuje… -  mruknęłam zawstydzona i tym razem to ja zlustrowałam go całego. Miał ubrane ciemne jeansy i jasno zielony sweterek – Ty również wyglądasz… Przyzwoicie… - zaśmialiśmy się oboje i momentalnie zniknęliśmy w swoich przymierzalniach , gdy nagle usłyszałam
-Masz coś jeszcze? – wybuchłam nieposkromionym śmiechem
-Tak , a ty?
-Też – znowu zachichotałam i szybko przebrałam się w kremową sukienkę , pośpieszałam się niesamowicie… Co wyszło ,że robiłam to niezdarnie przez co wolniej
-No czekam!- znowu zachichotałam i wyszłam powoli z przymierzalni , głowę miałam spuszczoną, gdyż byłam niesamowicie zawstydzona ową sytuacją…
-Wow… Po prostu ślicznie… - moje policzki się zaczerwieniły lecz przełamałam się i spojrzałam na chłopaka ,który się jeszcze szerzej uśmiechnął widząc moje zachowanie . Tym razem to ja mu się przyjrzałam, miał na sobie poprzednie jeansy oraz błękitną koszulę ,która miała biały kołnierzyk i  mankiety  . Wyglądał
-Niesamowicie… - mruknęłam zachwycona
-Słucham?- zapytał brązowooki , najwyraźniej powiedziałam za cicho
-Yyy… Wyglądasz genialnie … Naprawdę, zdecydowanie lepiej- uśmiechnęłam się do niego
-Nie patrz na spodnie, jak już do tej koszuli to ubiorę spodnie od garnituru
-Genialny pomysł – uśmiech nie schodził mi z twarzy
-Za to ty wyglądasz… Cudnie…. – mój oddech się zatrzymał na wdechu i wcale nie chciał zrobić wydechu . Za to serce… Zaczęło bić chyba 10 razy szybciej a gdy się uśmiechnął to już 20 razy szybciej, w końcu spuściłam wzrok i wypuściłam ciążące mi w płucach powietrze
-Dzię… Dziękuje – uśmiechnęłam się do niego, nieco już uspokojona – Musisz to wziąć!
-Ty również – i uśmiechnięci wróciliśmy do swoich przymierzalni.  Gdy już ubrana wyszłam ze swojej kabiny nigdzie go nie było, więc odłożyłam rzeczy ,których nie brałam  na stolik i ruszyłam do kasy , przed chwilą zapoznany brunet właśnie płacił za swojej zakupy , gdy stanęłam za nim odwrócił się i wystawił rękę
-Joe jestem, tak w ogóle – zachichotałam i podałam mu dłoń ,a on powolnym ruchem skierował ją do ust i ucałował na co moje serce stanęło w miejscu a potem zaczęło bić za pięciu. Patrzyłam mu prosto w oczy tak jak i on i byłam jak zaczarowana… Gdy nagle przerwało nam chrząknięcie sprzedawczyni  ,która oddała resztę Joe’mu . Gdy chłopak odchodził od kasy odwrócił się i pomachał mi na co ja tym samym gestem również się z nim pożegnałam.  Gdy zapłaciłam za sukienkę i wyszłam z kasy rozejrzałam się jeszcze po galerii czy gdzieś nie ma chłopaka, lecz spotkało mnie tylko rozczarowanie.
Podekscytowana zadzwoniłam do przyjaciółki by zdać jej całe sprawozdanie ze zdarzenia
-Caroline? – zaczęłam przejęta – Nie uwierzysz…
***
Joe
























***
Wybaczcie ,że trochę oklepany i 'słitaśny' ale jak wiadomo, początki są ciężki .;)

( Jeśli chcesz przeczytać wcześniejszy dział kliknij ' starsze posty')

6 komentarzy:

  1. długie ale fajne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne!
    Chociaż nie przepadam za bardzo za miłosnymi historyjkami:p

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie napisane! nie poddawaj się i pisz dalej, bo masz lekkie pióro i nieźle to wychodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne :) A ja zamiast czytać lekturę będę czytała to :D

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi się ;p będę zaglądać częściej ;p

    OdpowiedzUsuń